11. Czasami wystarczy zatrzymać się w biegu, dopuścić do głosu cierpienie.



Oparłem się plecami o drzwi pokoju brata, nasłuchując.

- Bill, ty płaczesz? – zapytałem, siląc się na poważny ton, chociaż tak naprawdę chciało mi sie śmiać. Bliźniak zamknął się swoim pokoju na klucz i nie wyściubiał z niego nosa. Wydawało mi się, że słyszałem ciche westchnięcia i jęki rozpaczy.
Pewnie teraz siedzi po turecku na łóżku i zawzięcie pisze w swoim pamiętniku. Próbuje się wygadać sam sobie. Szczerze mówiąc, miałem do niego odrobinę żalu za to, że nie chciał ze mną rozmawiać o zerwaniu Sieny. Przecież jestem jego bliźniakiem i ufamy sobie bezgranicznie. No, może bez przesady. Od czasu, kiedy sięgnąłem po jego notatnik ze Złotymi Myślami w dziesiątej klasie i razem z Andreasem wertowaliśmy strony, nabijając się z Czarnego, myślałem, że ten pęknie ze złości, kiedy przyłapał nas na naruszaniu swojej prywatności.
Ale to było dawno. Dawno i nieprawda, jak to mówią. Teraz regularnie zaglądam do jego pamiętnika, bo wiem, że mądrze pisze. Nieraz zaskakuje mnie różnymi sentencjami i własnymi przemyśleniami. Wiem, że to co robię jest chamskie, ale przecież ja sam jestem chamski i nikt tego nie zmieni.

***

- Tooom! Ktoś dzwoni do drzwi! Otwórz wreszcie! – z toalety dobiegł mnie donośny krzyk mamy. Jej głos nawet przy najgłośniejszej muzyce wydawał się być potężny. 
Wyciągnąłem słuchawki z uszu, kręcąc z dezaprobatą głową i poprawiłem ręcznik przepasany na biodrach. Kilka minut temu skończyłem brać prysznic i woda wciąż skapywała z mojego nagiego torsu.
- Jakby Bill nie mógł ruszyć dupy – mruknąłem pod nosem i podbiegłem do drzwi, do których ktoś uparcie dzwonił.
Otworzyłem, a nogi prawie wrosły mi w ziemię. Oblałem się rumieńcem, widząc, jak Marta prawie dusi się ze śmiechu na mój widok.
- Jakie ciałko – zachichotała – Cześć Tom. Chciałam ci tylko powiedzieć, że dzisiaj o 19.00, czyli za niecałe trzy godziny w NoName będzie karaoke. Przyjdziesz?
Uniosłem w górę jedną brew i oblizałem wargi. Blond włosy dziewczyny otuliły idealnie jej małą twarz, a głębokie oczy wpatrywały się we mnie uważnie. Jak mógłbym odmówić?
- Pewnie, że przyjdę! Jeśli tylko ty tam będziesz. – Wyszczerzyłem się, a ona leciutko się uśmiechnęła. – No to… Może wejdziesz?
Marta przytaknęła głową i powoli weszła w głąb domu. Z zachwytem rozglądała się na wszystkie strony.
- Może chodźmy do kuchni. Mama pewnie zajęła salon i ogląda te swoje brazylijskie telenowele, jest w nich zakochana po uszy. Bill opłakuje rozstanie w swojej twierdzy, a u mnie w pokoju jest niewielki bałagan, bo przed chwilą miałem kilku kumpli i nie zdążyłem posprzątać… – tłumaczyłem się, a blondynka tylko się uśmiechnęła. Oczywiście przygrywka z kumplami to czyste kłamstwo, ale nie mogłem jej przecież zaprosić do wielkiego bałaganu, jaki u mnie panował.
Marta usiadła przy stole, a ja zrobiłem szybkie espresso.
Gdybym wiedział, że przyjdzie do mnie obiekt moich westchnień, oczywiście odpowiednio przygotowałbym się na tę okazję i trochę posprzątał.
- A co tam u Pauline? – zapytałem, jakby od niechcenia, stawiając na stole dwie filiżanki z kawą. Miałem nadzieję, że Ruda nie wygadała się Marcie, co zaszło kilka dni temu w klubie. Ale z drugiej strony, gdyby to zrobiła pewnie dostałbym drugi raz w twarz, tym razem w wykonaniu blondynki.
- Jak zawsze zajęta swoimi sprawami – Dziewczyna machnęła ręką i przeniosła wzrok na wchodzącego do kuchni Billa.
Czarny był bez makijażu, z podartymi włosami i wyglądał, jakby nie przespał kilku nocy. Snuł się jak cień.
Na jego twarzy zabłysło zdziwienie na widok Marty. Przetarł wierzchem dłoni oczy, wpatrując się w dziewczynę. Ekhm, moją przyszłą w dodatku.
- Och, zapomniałbym! To Bill, mój brat. Bill to Marta.
Bliźniak wyciągnął swoją bladą rękę z niedokładnie pomalowanymi paznokciami ku Marcie i szeroko wymusił uśmiech.
- Cześć. Dużo o tobie słyszałem.
Posłałem Billowi znaczące spojrzenia. Nie mógł się przecież wygadać, że na okrągło mówię tylko o Marcie i każdy temat ma z nią związek.
Dziewczyna uniosła w górę brwi, ukazując szereg białych zębów i mocno ściskając jego rękę.
- Ja o tobie też.
Oboje wymienili uśmiechy, po czym Bill dosiadł się do nas i zmiażdżył mnie wzrokiem. Nie miałem pojęcia o co mu chodzi, kiedy zaczynał machać ręką od pasa w dół. Wyglądało to dość komicznie, kiedy jego dłoń spoczęła w miejscu… intymnym. W pierwszej sekundzie pomyślałem, że właśnie objawia się jego zboczona natura, ale przecież to nie było w jego stylu. Brat podbródkiem wskazał na mnie i dopiero wtedy zrozumiałem, że jestem prawie nagi.
- To wy sobie troszkę porozmawiajcie, a ja pójdę się ubrać. – Odpowiedziałem zmieszany i przytrzymując sobie ręcznik na biodrach pognałem na górę.
Dużo czasu zajęło mi szukanie odpowiednich ubrań, tym bardziej, że mój pokój wyglądał, jakby przed chwilą wybuchła w nim bomba. Przeszukałem wszystkie szafki w poszukiwaniu bielizny i reszty garderoby. Założyłem na siebie obszerne spodnie i T-shirt prawie sięgający kolan. Na głowę wcisnąłem ciemno-niebieską czapkę i sięgnąłem po perfumy niezawodnego Christiana Diora, po czym wypsikałem dokładnie każdą część ciała. Jak to bywało w mojej tradycji, stanąłem przed lustrem, obejmując swoją sylwetkę wzrokiem. Któż mógłby mi się oprzeć?
Uśmiechnąłem się dziarsko i w odbiciu dostrzegłem, ze na ścianie wisi plakat Samy’ego Delux, a wokół niego kilka krwisto-czerwonych napisów z jednym imieniem. Imieniem dziewczyny, która właśnie dyskutowała z moim bratem piętro niżej. Gdyby tylko to zobaczyła, chyba spaliłbym się ze wstydu.
Podszedłem do posteru i jednym ruchem ręki, ściągnąłem go ze ściany, chowając głęboko do szuflady.
Oczywiście, kiedy tylko Marta będzie już z dala od mojego domu, plakat ponownie zawiśnie.

Pobiegłem na dół, natykając się na mamę.
- Niesamowicie piękna dziewczyna – Pisnęła, nachylając się w moją stronę. Jasne było, ze mówiła o Marcie. Przytaknąłem głową i pewny siebie i wszedłem do kuchni, gdzie Bill i Marta prowadzili zawziętą rozmowę, głośno się śmiejąc.
- Bill właśnie pokazał mi wasze zdjęcia z dzieciństwa. – Oznajmiła blondynka, a ja zerknąłem jej przez ramię, patrząc na fotografię dwóch małych chłopczyków, którymi niegdyś byliśmy.
Marta pachniała jaśminem, przez co nie mogłem oderwać się od niej. Tak piękna woń przyciągała mnie do niej, niczym magnes.
- Bill, może pójdziesz z nami do klubu na karaoke? – zapytała w pewnym momencie Marta, jednak brat zaprzeczył niepewnym ruchem głowy. – No chodź, oderwiesz się przynajmniej od wspomnień ze Sieną! Teraz niełatwo ci będzie o niej zapomnieć, tym bardziej, że zerwała z tobą w taki sposób.
To było, jak uderzenie w twarz. Jak kubeł z zimną wodą. Wytrzeszczyłem na Billa oczy, które teraz były co najmniej wielkości piłeczek pingpongowych. Ten zawstydzony spuścił głowę. Chyba domyślił się, o co mi chodzi.
Opowiedział o rozstaniu ze Sieną nawet Marcie! Mnie nie, a jestem jego bliźniakiem! Jedyne co usłyszałem to tylko słowa, że szatynka z nim zerwała i razem już nie będą. Koniec. Kropka. Zajebiście. Niech opowiada wszystkim wkoło, co się stało, a przy mnie milczy, jak grób.
Czy byłem na niego zły? To raczej mało powiedziane. Byłem wściekły.
- Chodź Marta, już chyba najwyższy czas, żebyśmy poszli…
- Tom, mamy jeszcze jakieś dwie godziny!
- Trudno. Iść już możemy. A Billa i tak nie przekonasz. – Odparłem sucho, posyłając bratu mordercze spojrzenie. Czarny wstał od stołu, chcąc mnie zatrzymać, ale ja chwyciłem zdezorientowaną Martę za rękę i szybko zostawiliśmy go samego.

***

Szliśmy w milczeniu. Żadne z nas nie odezwało się słowem, od kiedy tylko opuściliśmy dom.
Jak Bill mógł mi to zrobić? Zawsze powtarzał, że jestem pierwszą osobą, która dowiaduje się o jego sprawach i tylko ja go rozumiem. A tymczasem… Teraz go nie zrozumiałem. Widać, że w ogóle go nie znałem. Staliśmy dla siebie, jak dwoje obcych ludzi, których nic nie łączy.
Przystanąłem na chwilę, by wyciągnąć fajki.
- Chcesz? – zapytałem, częstując Martę. Ręce mi drżały, pomimo 30-sto stopniowego upału.
- Nie palę. – Odpowiedziała beznamiętnie, nie patrząc mi w oczy. – I nie lubię, jak ktoś przy mnie pali. To niekulturalne i niehigieniczne.
Westchnąłem cicho, przewracając oczami. Papierosa, który spoczywał w moich ustach musiałem wyrzucić, a paczkę schować z powrotem do kieszeni.

Jeśli każda dziewczyna będzie mnie czymś denerwować, to obiecuję, że umrę jako kawaler!

- Tom, powiesz mi, o co chodzi?
- O ten tramwaj, co nie chodzi – pomyślałem, jednak nie powiedziałem tego na głos. – O nic. – Odparłem w końcu, wzruszając ramionami.
- Przecież widzę. Od wyjścia jesteś jakiś dziwny. Ale nie chcesz, to nie mów, nie będę się wtrącać.
- Chcesz znać prawdę? – prawie krzyknąłem, na co Marta zrobiła krok do tyłu. Rozglądnąłem się, czy aby przypadkiem, ktoś nas nie słyszy. Usiedliśmy na pobliskiej ławce, wziąłem głęboko powietrze.
I… opowiedziałem jej. Wszystko od początku. Począwszy od historii z pamiętnikiem Billa i kończąc na aktualnym stanie. Słuchała moich słów jak zaklęta, patrzyła mi w oczy. Nie przerywała.
To mi się u niej od razu spodobało. Potrafiła siedzieć cicho, kiedy coś mówiłem. Przy niej czułem się kimś ważnym, dowartościowanym. Marta nie przytłaczała mnie swoją osobą, tylko pozwalała, bym dopuścił do głosu emocje.
- Zazdrosny jesteś, że wiem więcej od ciebie? - uśmiechnęła się kiedy skończyłem.
- Nie. To nie zazdrość, to…
- Strach, że on traci do ciebie zaufanie.
Przytaknąłem głową.
- On na pewno nie robi tego celowo. Jest pewien, że go zrozumiesz, kiedy będzie milczał. Milczenie jest najgłośniejszym wołaniem o pomoc. Pozwól mu odpocząć od tej sytuacji, a jestem więcej niż pewna, że kiedy już ogarnie się po rozstaniu, wszystko będzie dobrze. Znów będziecie braćmi. – Mówiła, a każde jej słowo było dla mnie, jak skarb dla nędzarza. Każde zdanie powodowało, że wychodziłem z dna unoszony przez niewidzialne skrzydła.

Jezu, to znowu się stało. Zakochałem się, aż mnie coś zabolało…*


A potem… Potem nadszedł czas na karaoke. Tylko, gdybym wiedział, że tam będzie Pauline…

_____________________________
*RH+ - Tylko miłość