37. Lista.

Dla Nas, moja M. Bo chyba umrę tutaj z tęsknoty za Tobą!


Muzyka dowolna. Pisałam przy Sweet Home Alabama.

________________________________


Każdego ranka, po przebudzeniu, otrzymujemy kredyt w wysokości osiemdziesięciu sześciu tysięcy czterystu sekund życia na dany dzień. Kiedy wieczorem kładziemy się spać, niewykorzystana reszta sekund nie przejdzie na następny dzień; to, czego nie przeżyliśmy w ciągu dnia, jest na zawsze stracone, pochłonięte przez wczoraj. Każdego następnego ranka rozpoczyna się ta sama magia, znowu otrzymujemy taką liczbę sekund życia i wszyscy zaczynamy grać w tę nieodwracalną grę: bank może zamknąć nam konto w najbardziej nieoczekiwanym momencie, bez żadnego ostrzeżenia – w każdej chwili może zatrzymać nasze życie.*

W każdy ostatni dzień sierpnia nadchodzi w moim życiu taka chwila, by podsumować miniony rok. Spisać wszystkie rzeczy, które koniecznie chcemy zrobić przez najbliższe trzysta sześćdziesiąt pięć dni. Wykorzystać każdy moment do samego końca. Niekiedy nie udaje się zrealizować wszystkich celów, lecz to nie powód, żeby się poddawać. Wystarczy uwierzyć, że niespełnione tegoroczne marzenie spełni się w przyszłym roku. Wszystko czego potrzeba to czysta kartka papieru, długopis, a także odrobina wiary i nadziei. Świat czeka.

Śmiech wszystkich zebranych rozległ się po całym ogrodzie. Spróbowałem objąć tych ludzi wzrokiem i zapamiętać wyrazy twarzy, kiedy dowiadywali się, jakie były nasze zeszłoroczne plany. Co roku 31 sierpnia razem z Billem, Andreasem, Georgiem i Gustavem robiliśmy listę.

- Andreas! Czytaj w końcu! – ponaglił przyjaciela Czarny, który nie mógł opanować ataku śmiechu. W ręce mocno ściskał kieliszek z szampanem i co jakiś czas moczył w nim usta.
- Po pierwsze… – czytał blondyn -… Zrobić sobie samemu drinka sex on the beach, po drugie: wykorzystać wszystkie pozycje z kamasutry.
Kiedy zostało wypowiedziane ostatnie zdanie 11 ludzi na raz wybuchnęło głośnym, niekontrolowanym śmiechem. Nawet Patrick, chociaż nie zrozumial żadnego ze słów blondyna i chwilę później szepnął coś Marcie na ucho, na co ta zareagowała również śmiechem.
- I co? Udało ci się?
- Drinka potrafię robić, wychodzi na prawdę zajebisty! A co do kamasutry… Skończyłem na pozycji, w której było napisane, że od teraz będzie potrzebna partnerka!
Kolejna porcja śmiechu rozlała się po ogrodzie. Georg zaczął tarzać się po trawie, ale to pewnie przez zbyt dużą dawkę szampana. Kolejną cegiełkę ze ściany wyciągnął Gustav, a gdy zalśniło srebrne pudełko, jego oczy również błysnęły. Pospiesznie wyciągnął je i otworzył. Pożółkła już kartka papieru zawinięta była w rulonik, który chłopak szybko rozwinął. Wszyscy patrzyli na niego z wyczekiwaniem.
- Jeden jedyny raz schlać się do nieprzytomności szkocką whisky i mieć do tego powód. – Przeczytał na głos, wywołując u pozostałych śmiech. – Udało się po części – nie był to jeden jedyny raz. Druga rzecz to skok na bungee. Coś mi się wydaje, że ta sprawa przejdzie na przyszły rok.
Anke zachichotała, przytulając się do Gustava, lecz jej chichot umknął gdzieś pośród rozmów i śmiechów znajomych. Przyszła kolej na Georga, który zacierał ręce z wrażenia.
- Zupełnie nie pamiętam, co napisałem! – odparł podniecony, wyciągając swoją cegłę i odnajdując gdzieś w głębi pudełko ze swoją listą. Z nieukrywaną ekscytacją szybko rozwinął kawałek papieru. Z jego ust wydobył się cichy jęk, a kiedy wszyscy nachylili się, by usłyszeć, co takiego zapisał, karteczka spoczywała już w jego buzi, by po chwili drogami pokarmowymi przedostać się do żołądka.
- Georg!
- Dlaczego zjadłeś swoją listę?
- Co tam było napisane?
Wszyscy przekrzykiwali się jeden przez drugiego, ale basista tylko kręcił głową, odmawiając wszelkich wyjaśnień. Wśród śmiechów rozległy się głosy zawodu. Wszyscy jesteśmy szaleni. Niektórzy tylko ukrywają się lepiej niż inni.
- Nigdy, nigdy, nigdy nie powiem! – krzyczał Listing, zamykając sobie usta dłonią. – Ale mogę tylko dodać, że spełniło się.
- A idź ty! – Pauline uderzyła go lekko pięścią w ramię, śmiejąc się jak pozostali.
Twarze wszystkich umykały mi jedna po drugiej. Nie sposób było uchwycić reakcję każdego. Nasze życie to cykl obrazków, migają przed nami jak miasta na autostradzie. Niektóre wydarzenia nas oszałamiają- czujemy wtedy, że ta chwila jest czymś więcej niż przelotnym obrazkiem. Wiemy, że ta chwila, każda jej część zostanie w pamięci na zawsze.**

Stałem teraz, przytulając do swego boku Martę i razem z nią patrząc z uśmiechem na nich wszystkich. Andreas ciągle nie mógł ochłonąć po przeczytaniu swojej listy i zabawiał czymś roześmianą Keisse; Gustav z Patrickiem na baranach i razem z Anke śmiał się z pijanego Georga, któremu Pauline pomagała wstać z ziemi; Bill stał gdzieś trochę oddalony i zdaje się, że szukał wzrokiem Sieny, a gdy w końcu ją odnalazł, przytulił ją mocno do siebie. Musnąłem włosy Marty i chwilę później zorientowałem się, że teraz moja kolej na przeczytanie listy. Marta posłała mi ciepły uśmiech, a ja ruszyłem przed siebie, by wyciągnąć cegłę i pudełeczko. Biała kartka spoczywała już w moich rękach. Dobrze pamiętałem, co było na niej napisane, a przynajmniej część, bo sporo tego było. Rozwinąłem ją i zorientowawszy się, że wszyscy czekają, przeczytałem na głos:
- Zrobić porządny drifting Ferrari Spider’em po ciasnych uliczkach Loitsche – czytałem i uśmiechnąłem się na wspomnienie tamtej chwili. Andreas i Bill buchnęli śmiechem, przypominając sobie zapewne to samo.
- To było świetne przeżycie! Tom wypożyczył tamten wóz i…
- Ciągle czuję ten wiatr w dredach! – wziąłem głęboki oddech, zerkając na dalszą część kartki – Ale czytam dalej. Leżeć plackiem na jakimś lazurowym wybrzeżu, popalając skręty i popijając drinki.
Wszyscy się zaśmiali, a ja zmarszczyłem brwi, dopiero teraz przypominając sobie o tym punkcie.
- Cholera, wiedziałem, że o czymś zapomniałem! No, ale jest jeszcze trzecia sprawa.
Świetnie pamiętałem ten moment, gdy rok temu z długopisem w ustach zastanawiałem się, czy dopisać to czy nie. W końcu przełamałem się i zrobiłem to. A teraz zerknąłem na Martę i wyszczerzyłem zęby.
- Zakochać się.
- A myślałem, że zakończysz to jakimś ostrym seksem w tamtym Ferrari! – krzyknął zawiedziony Andreas, lecz po chwili ucichł, przypominając sobie, że na baranach u Gustava wciąż siedzi Papi. Po chwili jednak machnął na to ręką. – Ee tam! On pewnie nie rozumie ani słowa! Ale nie martw się, Młody – zwrócił się do Patricka – Wujek Andi cię tak wyszkoli jak dorośniesz, że będziesz stukał wszystkie panny w okolicy, jak ja!
- Andreas! – zawołały zniesmaczone Marta, Keisse i Pauline, cicho chichocząc. Papi przybił Andreasowi żółwika i w słodkiej niewiedzy również zaczął się śmiać.

Wróciłem do Marty i objąłem ją od tyłu w pasie, kładąc podbródek na jej ramieniu. Jej włosy delikatnie łaskotały moją twarz wzbudzane przez kolejne podmuchy wiatru. Oparła swoją głowę o moją.
- Udało ci się? – zapytała nagle, patrząc przed siebie na zachodzące już słońce. Reszta towarzystwa ciągle głośno śmiała się i dyskutowała. Za chwilę swoją listę miał przeczytać Bill. – Z tym ostatnim?
Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją mocno w usta. Serce podskoczyło mi do gardła.
- Mówili, że jest rzeczą niemożliwą, abym kogoś pokochał. Ty jesteś dowodem na to, że niemożliwe nie istnieje.

Jej twarz. Tak piękna, że aż niewiarygodna. W tej sekundzie tylko to mi wystarczyło. Jej oczy wyrażające czułość i namiętność. Była ucieleśnieniem moich marzeń. Dzięki niej stałem się tym, kim jestem, a trzymanie jej w ramionach wydawało się bardziej naturalne niż bicie serca.***

Znacie taką rzecz, której można zadedykować więcej piosenek? Miłość. Piękna, brzydka, smutna, wesoła, silna, słaba, sexy, skromna, porno, gwałtowna, wymarzona, zapomniana, zgwałcona, starożytna, nowoczesna, zabawna…**** A moja miłość była jedyna w swoim rodzaju. Zdecydowanie nie prowizoryczna.


*

W dłoni mocno ściskał błękitne pudełeczko po gumach do żucia. Otworzył je i wyciągnął swoją listę postanowień na miniony rok.

Zobaczyć swoją kometę… - przeczytał w myślach i zastanowił się przez chwilę. Serce zabiło mu szybciej.

- Siena… – szepnął, a kąciki jego ust automatycznie powędrowały ku górze. Wśród szczęśliwych głosów jego przyjaciół, komentujących zeszłoroczne postanowienia pozostałych i śmiejących się na głos, wątpił, że ktokolwiek go usłyszy. Mylił się, bo chwilę później napotkał na sobie wzrok lekko zdumionej Keisse, która mimo wszystko również się uśmiechnęła.
- Co „Siena”? – zapytała niby od niechcenia i zderzyła swój kieliszek szampana z jego.
- Siena jest moją… – urwał, by odszukać swoją dziewczynę. Kiedy w końcu szatynka pojawiła się tuż przed nim, ukazując białe zęby krzyknął głośno:
- Siena, to ty jesteś moją kometą!
Nie trwało to dłużej niż ułamek sekundy, gdy zatopił usta w jej gorących wargach, sprowadzając na siebie spojrzenia pozostałych.

Już wszystkie listy zostały odczytane. Pora rozpocząć nowy rok z nowymi lub starymi postanowieniami, które powinny były się spełnić. Nadszedł czas, by wziąć czystą kartkę papieru, długopis i wszczepić w swe serce tę wiarę i nadzieję, które będą towrzyszyły nam przez najbliższy czas. Tym razem pudełeczek i wysuniętych cegieł było znacznie więcej, bo więcej było też nas. Cała nasza dziesiątka miała schować w ścianie domu swoje najskrytsze marzenia i cele po to, aby powrócić w to miejsce za rok i uśmiechnąć się do wspomnień.

Amerykanie zwykli mawiać „sky is the limit”. Nie ukrywam, że takie podejście mi zawsze imponowało. Mam wrażenie, że moja ambicja i determinacja zawsze poważnie wyprzedzały moje fizyczne możliwości. Ale właśnie to jest piękne. Staram się patrzeć wyżej niż gwiazdy, bo tam są moje marzenia. Nie wiem, gdzie jest koniec tej drogi. Dla mnie sukcesem jest miejsce, w którym się teraz znajduję i jestem wdzięczny losowi za wszystkie dane mi szanse.

- Mam nadzieję, że tym razem wszystko ci się spełni – powiedział do mnie Bill, puszczając oczko i wsuwając do ściany swoją cegłę. – Wszystkiego najlepszego, Tom.
- Tobie też – przytuliłem brata do siebie, klepiąc go po plecach i sięgając po długopis, by napisać tylko jedno jedyne marzenie na ten rok. Przygryzłem lekko dolną wargę, lecz byłem go zupełnie pewien. Minutę później to marzenie spokojnie spoczywało już za cegłą.

Do następnego ostatniego dnia sierpnia.

____________________________________

*Levy Marc
**Lucas, OTH
***Nicholas Sparks, Pamiętnik
****Trzy metry nad niebem (film)