- Wytłumaczysz mi, co znaczył ten siniak na jej przedramieniu? – Marta podniosła głos tak jak jeszcze nigdy. W jej żywych oczach żarzyła się złość. – Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że… że…
Wzdrygnęła się na samą myśl o tym, co chce powiedzieć. Z napięciem mnie obserwowała, oddychając ciężko. Poczułem jak czerwienię się ze wstydu po sam czubek nosa i nerwowo bawię się własnymi palcami, wlepiając wzrok w czubki adidasów. Szybko zdałem sobie sprawę, że wygląda teraz jak winowajca, więc podniosłem głowę i popatrzyłem na dziewczynę. Najgorsze, że nie mogłem przecież powiedzieć, że pchnąłem Keisse na ścianę tylko dlatego, że nie widziałem, co robię. Poza tym, dlaczego nie uparłem się, by porozmawiać z nią na osobności? Mogłem przecież w porę ugryźć się w język.
- …że ją uderzyłeś? – Marta dokończyła z trudem.
- Nie chcę.
- Nie chcę, ale muszę? – Drążyła temat, upewniając się, że Papi właśnie oddał się po południowej drzemce. Kiedy jednak zobaczyła, że synek smaczenie śpi, stanęła przede mną, krzyżując ręce na piersiach. Jej wzrok nie zapowiadał niczego dobrego, a wręcz przeciwnie – przeszywał mnie na wskroś.
- Nie chcę… – zawahałem się – I nie muszę. Marta, to było niechcący! Keisse jakoś sama tak… spadła…
- Sama spadła czy jej w tym pomogłeś?
- Bez przesady. Nie jestem damskim bokserem. – Udałem obrażonego, a w głębi siebie czułem, że zarazzapadnę się pod ziemię.
Jak mogłem tak kłamać? Właściwie już sam nie wiedziałem, co się tamtego felernego dnia wydarzyło. Miałem w głowie totalny mętlik, nie potrafiłem nawet odtworzyć tamtych wyderzeń w głowie. Ciężka sprawa. Dowiedziałem się, że Keisse od dłuższego czasu wiedziała o prochach Billa, przyszedłem do niej i bum… ta wyglądowała nagle na ścianie. Mniej więcej tak to wyglądało. Raczej mniej niż więcej.
- W takim razie, dlaczego pokazała ci tego siniaka, mówiąc…
- Była zła! Wściekła! Nie widziałaś jej miny?
- Owszem. I nie dziwię jej się. – Skomentowała z powagą, lecz po chwili widziałem, że jej złość powoli mija. Odetchnąłem z ogromną ulgą, bo myślałem, że jeszcze chwila i rzuci się na mnie z pięściami, kląc złowrogo. Podszedłem, by ją przytulić. – Mogłeś zachować jej życie seksualne dla siebie. Bill wcale nie musiał wiedzieć, że urozmaica je sobie z Andreasem.
- Ty wiedziałaś o tym?! – krzyknąłem zdziwiony, odskakując na kilka metrów i zaraz zostałem uciszony przez dziewczynę gestem ręki. Ściszyłem zatem głos. – Wiedziałaś, że ona coś do Billa? I o Andre też wiedziałaś?
Marta przysiadła na brzegu łóżka i wygładziła miejsce obok siebie, bym również usiadł. Zrobiłem to posłusznie, czekając na jej odpowiedź.
- Jestem jej przyjaciółką, Tom. Wiem wiele więcej niż ci się wydaje. Ale najbardziej boli mnie to, że nie mogę nic z tym zrobić głównie dlatego, że jestem także przyjaciółką Sieny.
I właśnie to było najgorsze. Marta stała między młotem a kowadłem. Wiedziała, że Keisse jest po uszy zakochana w Billu i najchętniej towarzyszyłaby przyjaciółce w dążeniu do marzenia i cieszyła się razem z nią, gdyby zostało ono spełnione, ale z drugiej strony pojawiała się kolejna osoba, jaką była Siena. W takim wypadku Marta nie mogła zrobić nic, bo wówczas zagroziłaby jej związkowi. I bądź tutaj przyjacielem! Musisz zatajać prawdę, żeby kogoś nie zranić, a nie na tym ten cały mechanizm polega. Naturalnie, że kiedy zaczęto nam ufać, my zaczęliśmy kłamać. Czasem dla dobra własnego, czasem dla kogoś innego, kogo dobro jest równie ważne. Jedno jest pewne: romans komplikuje przyjaźń. I chociaż tutaj jej jeszcze nie skomplikował, to na pewno nie przejdzie bez echa i da o sobie znać.
- Jesteś za dobra.
Objąłem moco Martę w pasie, wtulając twarz w puszyste włosy, w których widać było drobinki złotego piasku.
- I za to mnie kochasz? – zaśmiała się radośnie, wstając z łóżka i podeszła do okna.
- To tylko jeden z niewielu powodów, dla ktorych cię kocham.
Wyszczerzyłem zęby, ale Marta wciąż wpartywała się w szybę, patrząc jak słońce rozrzuca promienie na zabiegane miasto i wczasowiczów. Niedaleko naszego hotelu wznosił się ogromny budynek, widoczny chyba z każdego miejsca w mieście. Za dnia nic zwyczajnego, nocą oświetlony milionem małych punkcików był głównym punktem. Morze połyskiwało niemal nadnaturalnym błękitem. Automatycznie na twarz Marty wpłynął uśmiech. I w takich momentach zazwyczaj przychodził czas na refleksje, w których zastanawiała się, dlaczego jest tak szczęśliwa. Dlaczego właśnie ona. Przecież jest tylu samotnych, biednych i chorych ludzi na świecie, a ona ma wszystko, czego potrzeba, a mimo wszystko los ciągle podsyła jej niespodzianki. Czy to jest sprawiedliwe?
- A kochałbyś mnie, gdybym…
- Tak – odpowiedziałem bez krzty zawahania. Marta odwróciła szybko twarz w moją stronę, marszcząc brwi ze zdziwienia i jednocześnie z podniecenia.
- Ale nie dałeś mi skończyć.
- Bo zawsze będę cię kochać.
Zamknęła oczy i pozwoliła promieniom słońca igrać ne jej długich, maksymalnie czarnych rzęsach jak złoty kurz, a po chwili niespodziewanie rzuciła się mnie ze szczerym śmiechem, zakładając ręce na moja szyję i obsypując mnie masą pocałunków.
*
- Czemu płaczesz? – Bill spytał najciszej jak potrafił i powoli zamknął drzwi do ich pokoju.
- Przyjmijmy wersję, że lubię. – Odburknęła tylko i wytarła łzy wierzchem rękawa, ze wszystkich sił przeklinając na tego nieszczęsnego Kaulitza o za długim języku. Właściwie na obu, bo nic by się nie stało, gdyby w ogóle nie poznała tego drugiego. Ale było już za późno, za dużo słów zostało wypowiedzianych, żeby móc cokolwiek zrobić. Zacisnęła dłoń w pięść, obmyślając już plan, w którym jak najszybciej obije twarz Tomowi za to, co zrobił. Dlaczego tak bardzo jej nienawidził? Przecież nic złego mu nie zrobiła, a nawet go lubiła. Stroniła od niego, gdy miał zły humor, śmiała się z jego kawałów i nieraz głupich powiedzonek, potrafiła zdobyć się na szczerą rozmowę i słuchała go, kiedy mówił do niej. Ach tak. Przespała się z jego przyjacielem. BYŁYM przyjacielem. I żeby tylko jeden raz.
Poczuła ciepłą dłoń na swoich plecach i zadrżała. Zrobiło jej się słabo, ale resztką sił wzięła głęboki oddech i rzuciła się na łóżko. Rzeczywiście było bardzo wygodne i za nic w świecie nie zgodziłaby się spać na podłodze.
- Co to wszystko miało znaczyć? O czym on mówił? – dopytywał się Bill. Jego słowa brzmiały teraz jak wystrzały z karabinu maszynowego. – Jaki seks? Jaki Neumayer…? Chwila, chwila… PIEPRZYŁAS SIĘ Z ANDREASEM?!
- Tak, mózgowcu. Będąc kilkaset kilometrów od niego. Pogięło cię? – na twarz Keisse wpłynął rumieniec. Należało jakoś wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji. – Tom ma po prostu za bardzo wybujałą wyobraźnię. Nie wiem, co oni tam z Martą robią, ale cyberseks?!
- Och.
Bill wydał z siebie tylko tak inteligentny dźwięk, na nic więcej nie było go stać. Chyba dopiero po kilku sekundach dotarło do niego, że istnieje coś takiego jak seks przez internet. Dziwne, bo nigdy nie stosował takiej formy przyjemności.
- Czyli nic cię z nim nie łączy?
- Oczywiście, że nie głuptasie. – Keisse udała uśmiech. Szybko odwrócila twarz, by nie widział, że jej oczy mówią zupełnie coś innego. – To dobrze?
Bill zamyślił się na chwilę. Bardzo nie chciał, aby zobaczyła, że z momentem, kiedy zaprzeczyła jego pytaniu, on odetchnął z wielką ulgą, a jego serce zabiło trzy razy szybciej niż zwykle. Przecież w ogóle nie powinno robić mu to jakiejkolwiek różnicy, prawda?
Keisse nie czekała aż jej odpowie, tylko zwinnymi ruchami sięgnęła po swój strój kąpielowy, wierzchem dłoni wycierając ostatnie łzy, jakie pojawiły się na jej policzkach. Znienawidziła dzień, w którym zgodziła się pojechać na te wakacje. Gdyby tego nie zrobiła, zapewne siedziałaby teraz z babcią, jedząc spaghetti i sluchałaby tych wszystkich starych piosenek, które bardzo poprawiały jej humor. Albo znów kłócilaby się z ojcem. Wolałaby już nawet zarobic kilka dodatkowych sieniaków niż żyć z myślą, że za kilka godzin znów zobaczy twarz Toma, który własnie upokorzył ją na całej lini. Wszystko tylko nie to.
Ściągnęła z siebie top, a oczom Billa ukazały się jej nagie plecy. Puścił wodze wyobraźni, pozwalając aby przed oczami stanął mu nieco widok. Zaczerwieniony, szybko odwrócił głowę.
- Idziemy na basen? – zapytał speszony, kiedy Keisse założyła na siebie górną część stroju i odwróciła sie w jego stronę. Cięzko było mu nie patrzeć tam, gdzie nie powinien, chociaż już nieraz widział ją półnagą. A nawet raz nagą, tyle, że niewiele z tego pamiętał.
- Na plażę. Chyba, że wolisz zostać. Ja chcę popływać.
I znów bez słowa pokiwał tylko głową, a dziewczyna bez skrupułów przewiązała się ręcznikiem w pasie starając założyć dolną część garderoby. Wówczas on sam, nie mogąc się skupić, sięgnął po swoje szorty i wyszedł do łazienki, aby się w nie przebrać.
*
Byliśmy na tyle zajęci sobą i naszymi ustami, które były dosłownie wszędzie, że nawet nie zauważyliśmy, kiedy nasze nogi zaniosły nas do łazienki. Szalałem z miłości, inaczej nie potrafię tego określić. Moje dłonie przesuwały się wzdłuż jej szczupłego ciała, zahaczając w końcu o pośladki, a jej palce biegały zwinnie gdzieś pod moją koszulką, która chwilę później znalazła się już na podłodze. Równie szybko pomogłem Marcie pozbyć się ubrań, co nie wydawało się być prostym zadaniem ze względu na nasze nieprzerwane pocałunki. Przygniotłem ją do ściany, dysząc ciężko. Czułem jej oddech na swojej szyi. Nogi miała ugięte w kolanach i patrzyła na mnie spod przymrużonych powiek. Teraz nadszedł czas na moja ulubioną scenę. Uśmiechnąłem się zawadiacko i wysunąłem język, by przejechać nim wzdłuż swoich warg, zatrzymując się na srebrzystym kolczyku. Wiedziałem, jak bardzo to uwielbia, jak potrafię doprowadzić ją do apogeum zwykłą zabawą piercingiem. Widząc to, ukazała równy szereg śnieżnobiałych zębów i złapała mnie z całej siły z tył głowy, przyciągając do siebie i zatapiając się w gorących i spragnionych pocałunku wargach. Podniosłem jej drobne ciało i jednym ruchem otworzyłem drzwi kabiny prysznicowej, do której wpadliśmy z wielkim hukiem, śmiejąc się i całując równocześnie. Jedną ręką gładziłem jej brzuch, wspinajac się w górę, a drugą, która drżała niemiłosiernie próbowałem odkręcić kurek z wodą. Po chwili lodowata ciecz uderzyła w nasze dwa rozgrzene ciała złączone już w jedność. Wystawiliśmy twarze w górę, aby zimna woda mogła je ochłodzić. A później znów zajęliśmy się sobą i przyjemnościami. Całym ciałem przyciskałem dziewczynę do drzwi kabiny, odgarniając jej mokre włosy z czoła i po omacku znalazłem jej dłoń, by zapleść nasze palce. Zapewne trwalibyśmy w takiej pozycji jeszcze przez dłuższy czas, gdyby szyba, do której przylegaliśmy w jednej sekundzie nie pękła, sypiąc się po podłodze jak popiół, a my wypadliśmy z kabiny, lądując na podłodze i kawałkach szkła. Byliśmy całkowicie oszołomieni tą sytuacją. Patrzyliśmy wielkimi oczyma na siebie i jednocześnie na resztki kabiny prysznicowej. Było na tyle dobrze, że żadnemu z nas nic się nie stało. Zapanowała grobowa cisza, słychać było tylko wodę lejącą się do brodzika. Po chwili doszło nas czyjeś głośne wołanie.
- Co to było?! – krzyknęła Keisse z sąsiedniego pokoju , dobijajac się do drzwi. Kiedy w końcu udało nam się ochłonąć i zrozumieć, co właściwie się stało, wybuchnęliśmy gromkim śmiechem, próbując wstać z mokrej i pełnej szkła podłogi.
*
Pływała tam i z powrotem, a Bill tylko obserwował jej ruchy. Szczerze powiedziawszy to odpowiadało mu o wiele bardziej, biorąc pod uwagę fakt, że najlepszym pływakiem to on nie był. Kiedy zatrzymała się kilka metrów od brzegu, podpłynął, aby być bliżej niej.
- Ciepła dziś woda. – Zauważył słusznie, nie wiedząc właściwie, co ma powiedzieć.
- Jak wczoraj, przedwczoraj i zapewne jutro.
Patrzył na nią i widział coś więcej niż zwykłą dziewczynę. Patrzył na nią i nie wiedział, dlaczego przyciąga go jak magnes. Podobała mu się jej twarz owionięta mokrymi włosami i rozmazany tusz do rzęs wokół brązowych oczu. Miał ochotę zatopić dłonie w jej włosach, rozkoszując się ich zapachem. Nie wiedział, skąd wzięły się u niego tak nagłe odczucia. Podejrzewał, że ta cała sprawa z Andreasem coś ze sobą niosła i gdyby nie ona…
Nagle się rozpadało. Krople zaczęły uderzać o taflę wody i ich ciała. Keisse pisnęła cicho i zanurzyła się po samą szyję, a Bill zrobił dokładnie to samo. Jego ręce automatycznie podniosły się do góry, by nałapać w dłonie chłodne krople deszczu. Keisse przysunęła się do niego bliżej jakby ze strachu i łapiąc jego brodę, odwróciła mu twarz w swoją stronę. Czuła, że robi jej się gorąco, a jego obecność tutaj potęgowała to coraz bardziej.
- Masz coś na ustach… – szepnęła cichutko, nie wiedząc do końca, co robi i jakie będą tego konsekwencje.
- Hm…?
Ciepły język brunetki przesunął się w poprzek jego ust i wpełzł między wargi. Bill mimowolnie odwzajemnił pocałunek i zamknął oczy, układajac dłonie na jej biodrach. Tego nie spodziewał się wcale.
- Co to było? – mruknął po chwili z wciąż przymkniętymi oczami.
- Kropla deszczu.
Keisse spuściła głowę, uświadamiając sobie, co właśnie nastąpiło. Ale jego osoba sprawiała, że chciała więcej i więcej.
- W takim razie była to najlepsza kropla deszczu jaka kiedykolwiek na mnie spadła… wiesz? – nie czekając na odpowiedz rzucił się na nią i całując ją wziął ją na ręce, wynosząc z morza. Lądując na mokrym piasku zaśmiali się głośno lecz po sekundzie śmiech został stłumiony namiętnymi pocałunkami.
To było tak nagłe i spontaniczne, że oboje nie mieli pojęcia, co się dzieje. Liczyło się tu i teraz, Jakby wpadli w trans i nie mogli wrócić do rzeczywistości. Turlali się po pustej plaży, okładając swoje twarze i inne części ciała pocałunkami. Robili to z taką prędkością, jakby zostały im ostatnie chwile życia i musieli wykorzystać je do samego końca. Łapczywie całował ją, odgarniając mokre włosy z czoła, a ona robiła to samo, czując, że jego grzywa po raz pierwszy w życiu w czymś mu przeszkadza. Nie zwracali uwagi na deszcz, który padał coraz bardziej, a nawet uważali, ze to uatrakcyjnia przeżywane właśnie chwile. Wrócili do hotelu dopiero wtedy, kiedy poczuli, że piasek mają w każdym niejmniejszym zakamarku ciała. Śmiali się przez całą drogę, wysypując go na chodnik prowadzący do ich pokoju i współczując pokojówkom, które będą musiały wszystko odkurzyć. Docierając do drzwi ich pokoju, Bill czuł jakby był po co najmniej kilku piwach. Zwinnymi ruchami chudych palców szybko rozpiął rozporek i wyskoczył ze spodni co chwilę spoglądając na Keisse, która kończyła rozpinać guziki swojej bluzki. Przyciskając ją do ściany przesunął nosem po jej szyi ku górze i delikatnie musnął jej wargi swoimi ustami.
- Musisz mi nieustannie przypominać, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Chyba że i Ty się zapomnisz. Jeśli tak, to mi nie przypominaj. Takie zapomnienie może zdarzyć się nawet najlepszym przyjaciołom. – Szepnęła wprost do jego ucha zawieszając nogę na jego biodrze.
*
Tymczasem w Magdeburgu Siena, "bezręki" Georg i Gustav zawzięcie grali w Eurobusiness, co chwilę przekrzykując się słowami ” Kupuję Wiedeń!” albo „hotel w Amsterdamie! Płacisz mi!”. Śmiali się i kłócili na zmianę.
Andreas wszedł niespostrzenie tylnymi drzwiami do kuchni, zahaczył o lodówkę, wyciągając z niej zimne piwo i ruszył w stronę pokoju.
- Błagaaaam was, ludzie. W co wy gracie? – zarechotał, rzucając się na fotel i sięgnął po pilot od wieży, aby włączyć jakąś przyzwoitą muzykę. – Nie znacie lepszych gier?
- Poker rozbierany czy może „Słoneczko”? – prychnęła Siena, stawiając na swoim państwie we Włoszech domki.
- Andreas miał na myśli raczej „Kto pierwszy rozbierze się do naga, wygrywa”.
- A nagrodą byłaby noc z nim, prawda? – zaśmiał się Gustav, licząc swoje pieniędze. W tle leciała akurat jakaś piosenka Aerosmith, do której Andre potakiwał głową, nucąc pod nosem i śmiał się jednocześnie z kumpli. Jacy oni mało doświadczeni we wszystkim.
- Siena bardzo chętnie by wygrała. – Poruszał brwiami, uśmiechając się do blondynki, która udawała, że rozbawiło ją to jak nigdy dotąd, po czym wysunęła dłoń ze środkowym palcem w jego stronę, kręcąc przy tym głową. W ogóle nie ruszał ją fakt, że podoba się chłopakowi, bo wiedziała jaki jest jego życiowy cel: „zaliczyć i zostawić”. Ale musiała przyznać, że był całkiem seksowny.
- Skarbie, jeśli myślisz, że twój Billuś jest ci tak samo wierny jak ty jemu, to lepiej od razu chodźmy na górę. – Andreas wskazał palcem na sufit, który miał oznaczać sypialnię rodziców Georga. Siena jednak zmarszczyła brwi.
- Sugerujesz coś?
- Nie, skąd! Chodzi mi tylko o to, że raz się z Keisse przespał, nie? A to znaczy, że musi mu się podobać, bo na pewno inaczej by tego nie zrobił. Znamy Billa… Paszteta nie przeleci. Z resztą… mało kogo kiedykolwiek przeleciał, ale…
- BILL SPAŁ Z KEISSE? – Siena w ciągu sekundy znalazła się na równych nogach, niszcząc przy tym niechcący ich planszę, co spotkało się z niezadowoleniem ze strony chłopaków. Machnęła na to tylko ręką, podchodząc do Andreasa i powtórzyła swoje ostatnie pytanie.
- Bill spał z Keisse?
Lekko zaskoczony blondyn zmieszał się. Uśmiech zszedł z jego twarzy, a dłonie mocno zacisnęly się na puszce piwa.
- Myślałem, że ci powiedział… – powiedział cicho i przeklnął w duchu na swoją nieuwagę w tym, co mówi – Ale może tylko tak mi się wydawało, ze spali ze sobą. Bo co ja tam mogę wiedzieć, nie?
Dziewczyna chyba nie uwierzyła. W zamian za to czerwona na twarzy ze wściekłości sięgnęła po swój telefon i czym prędzej wystukała na nim numer do swojego chłopaka.
*
Gęste powietrze przepełnione było zapachem wody morskiej. Leżał nagi na wodnym materacu trzymając w ramionach Keisse podczas, gdy jego dziewczyna zapewne właśnie uczyła się na test tysiące kilometrów stąd.Przymknął oczy i uśmiechnął się, delikatnie łapiąc kosmyk włosów brunetki w dłoń i podsuwając go sobie pod nos. Czuł jeszcze jaśmin. Uwielbiał ten zapach, tylko ona tak pachniała. Jakiś kłębek myśli w jego głowie próbował go zmusić do poczucia winy za zdradę, ale nie przepełniały go żadne uczucia, oprócz szczęścia.
- Uśmiechasz się. – Szepnęła Keisse, przerywając głuchą ciszę.
- To źle?
- Zdradziłeś Sienę i się uśmiechasz. Sam sobie odpowiedz na swoje pytanie.
Bill westchnął głęboko wbijając wzrok w lustro na suficie. Przez chwilę przyglądał się odbiciu dziewczyny, której oczy skierowane były w jego stronę.
- Powiem ci, że twój tyłek wyglądał zajebiście. – Skwitował sprawiając wybuch śmiechu u obojga.
- No w sumie twój też był niczego sobie.
Bill spuścił oczy, wzdychając głęboko.
- Ja… nie wiem, czemu nie czuję się winny. Wiem, że gdyby się dowiedziała byłby to ogromny cios, szczególnie, że nie wie o naszym wcześniejszym razie. Dlatego ona nie może się dowiedzieć, ale… naprawdę nie mam wyrzutów sumienia, Keis.
- Może teraz myślisz sobie, że jestem stuknięta, niestabilna psychicznie czy upośledzona umysłowo. A ja jestem po prostu za… – wibrujący na szafce telefon Billa nie dał dokończyć jej zdania.
Czarny sięgnął po komórkę i mrużąc oczy spojrzał na wyświetlacz
- O Matko. To Siena.
Spojrzeli po sobie ze strachem jakby ktoś właśnie przyłapał ich na jakimś morderstwie. Bill jeszcze przez chwilę patrzył na wibrujący telefon, po czym drżącym palcem niepewnie nacisnął zieloną słuchawkę.
- NIE. PRÓBUJ. MI. SIĘ. Z NIĄ. PRZESPAĆ. – Usłyszał jedno zdanie, które totalnie zwaliłoby go z nóg, gdyby tylko stał. Głośny oddech Sieny sprawiał, że przeszedł go zimny dreszcz. Automatycznie rozglądnął się po pokoju i wyjrzał przez okno, aby znaleźć jakąś ukrytą kamerę czy Bóg jeden wie co. Kiedy w końcu zorientował się, że niczego takiego tutaj nie ma, pomyślał, że jego dziewczyna nie ma w ogóle wyczucia czasu, bo zadzwoniła odrobinę za późno. Może to nie był przypadek? Może właśnie miał ją zdradzić? Spójrzmy na to inaczej – gdyby los definitywnie zakazał mu zdrady, a on nie mógłby oprzeć się pokusie tych kilku chwil – gdyby to cokolwiek znaczyło, Siena na pewno zadzwoniłaby przed faktem dokonanym, a nie po. Kochał ją, chociaż tym razem starał się uważać ze swoimi uczuciami. Może właśnie dlatego nie miał wyrzutów sumienia, a chwilę po ostatnich słowach dziewczyny uśmiechnął się arogancko.
- Oczywiście, kochanie. Dla mnie liczysz się tylko ty.
Nacisnął czerwoną słuchawkę i jeszcze mocniej przytulił do siebie głowę Keisse, a zapach jaśminu przyjemnie drażnił jego nozdrza.
- Co mówiłaś zanim przerwał ci telefon?
- Że… po prostu jestem za… – brunetka urwała na chwilę przypominając sobie ostatnie słowa Billa, które wypowiedział w słuchawkę. Dla niego liczyła się Siena, parę chwil rozkoszy z przyjaciółką-ćpunką nie wnosiło zbyt dużo do jego życia. Powinna już dawno sobie zdać z tego sprawę i przestać karmić się złudnymi nadziejami. – …jebiście zadowolona.
Bill uśmiechnął się do siebie i szepcząc coś w rodzaju ‘nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo zadowolony jestem ja’ pocałował ją zachłannie. Jakież było jego zdziwienia, gdy Keisse odsunęła delikatnie jego brodę od swojej twarzy.
- I tak już przesadziliśmy. – Mruknęła nie mogąc znieść myśli, że chłopak i owszem, całuje ją, ale równie dobrze może sobie wyobrażać, że to jego ukochana, nie Keis.
Dziewczyna zwinnym ruchem wstała z łóżka i udała się w stronę łazienki. Bill leżał jeszcze chwilę z rękami pod głową i odsłoniętym torsem, uśmiechając się przez przymrużone oczy. Keisse zerknęła na niego zanim dopadła drzwi. Jak mogła się tak pomylić? Myślała, że to znaczy dla niego cokolwiek, a on uważał to po prostu za niezobowiązujący seks. W dodatku nie miał zielonego pojęcia, co czuje ona. Był tylko łamaczem serc. A konkretnie jednego. Jej serca.
Wzięła zimny prysznic, a lodowata woda ochładzała jej ciało. Czuła się wykorzystana. Ale z drugiej strony zdawała sobie sprawę, że to głównie jej wina, bo uwodziła chłopaka, który był wybrankiem serca jej koleżanki. W jednej sekundzie poczuła się jak zwykła suka, mając złudne nadzieje, że zimna woda zmaże z niej poczucie winy.
Dlatego tak ważne jest, aby pozwolić pewnym rzeczom odejść. Uwolnić się od nich. Odciąć. Zamknąć cykl. Nie z powodu dumy, słabości czy pychy, ale po prostu dlatego, że na coś już nie ma miejsca w twoim życiu. Zamknij drzwi, zmień płytę, posprzątaj dom, strzepnij kurz. Przestań być tym, kim byłeś i bądź tym, kim jesteś. Musisz zrozumieć, że to nie jest gra znaczonymi kartami. Raz wygrywamy, raz przegrywamy. Nie oczekuj, że inni ci coś zwrócą, docenią twój wysiłek, odkryją twój geniusz, odwzajemnią twoją miłość.
Wyszła z łazienki, przewiązując wokół ciała ręcznik. Bill spał, co mogła wywnioskować z tego, że miał otwarte usta – jak zawsze, gdy padał w objęcia Morfeusza. Usiadła obok niego na brzegu łóżka i z głębokim westchnięciem odgarnęła mu włosy z czoła. Uśmiechnęła się do dnia, w którym to ona mu je farbowała, prostowała i zrobiła z nich coś a’la skunks. I to nieszczęsne ucho, które trafiło pod blaszki prostownicy! A później zrobiła coś, czego sama się po sobie nie spodziewała. Wyszukała gdzieś kartkę papieru i długopis, niemal kaligrafując to, co miała mu do powiedzenia. Na koniec położyła list na szafkę i złożyła na ustach chłopaka delikatny pocałunek. Ubrała się szybko i wyszła z pokoju w nadziei, że przeczyta go wtedy, gdy jej nie będzie w pobliżu.
*
Obudził go dzwoniący telefon. Niechętnie przetarł oczy i spojrzał na wyświetlacz, na którym teraz widniało imię brata.
- Bill, jesteśmy już na kolacji. Dołączcie do nas jak najszybciej. – Usłyszał głos Toma i mruknął coś, że zaraz się tam pojawią, jednocześnie szukając swojej towarzyszki. Rozłączył się i powoli wstał z łóżka.
- Keis? – powiedział cicho, lecz nie usłyszał odpowiedzi. Zaglądnął do łazienki, ale tam też jej nie było. Wzruszył ramionami z myślą, że najwyraźniej poszła na basen lub coś w tym stylu. Zaglądnął do lustra i poprawił swoją nienaganną fryzurę, po czym wrócił do pokoju w poszukiwaniu skarpetek. Kiedy jego wzrok natrafił na złożoną w pół kartkę leżącą na szafce nocnej zdziwił się lekko, bo dziewczyna zazwyczaj wysyłała sms’y z informacją, gdzie poszła lub co robi. Chwycił świstek w dłonie, a z każdym kolejnym zdaniem serce biło mu coraz mocniej.
„Może teraz myślisz sobie, że jestem stuknięta, niestabilna psychicznie czy upośledzona umysłowo. A ja jestem po prostu zakochana. Na dodatek w Tobie, dasz wiarę? I jeśli to właśnie zakochanie czyni mnie taką, jaką teraz jestem i jaką Ty mnie widzisz, nic na to nie poradzę, bo nie panuję nad tym. Serce to jeden z organów, nad którymi bez wątpienia nie mamy żadnej kontroli. I jeśli moje serce zachoruje na chorobę zwaną miłością, to są dwa wyjścia z tej sytuacji: albo umrę samotnie, bo ty jesteś na tyle odporny, że ciebie ona nie dopadnie albo umrzemy razem cudowną śmiercią pocałunków, dotyku i słów, w której każde nowe ‘kocham Cię’ będzie ustabilizowaniem naszego uczucia i zapewnieniem, że istnieje coś takiego jak wieczność.
Keisse
PS. Przepraszam, że tak się stało. Przepraszam, jeśli kiedykolwiek będziesz miał ze mną jakieś problemy z tego powodu. Albo nie… Nie będę przepraszać za miłość.”