12. Sing for me. Do it.


Kolorowe reflektory zabłysnęły mi przed oczami, a głośna muzyka zagłuszyła głos Marty. Przywitawszy się z każdym kogo napotkałem na drodze, usiedliśmy przy barze, zamawiając drinki. Właściwie to ja je zamówiłem, bo Marta była jeszcze nieletnia. Zerknąłem na scenę.
Jakaś blondynka właśnie kończyła swój występ, dziękując wszystkim i kłaniając się nisko. Muzyka, która rozbrzmiewała z głośników przypominała styl z lat siedemdziesiątych. Bitelsi, The Rolling Stones.
Rozglądnąłem się po klubie. Przed oczami śmignęła mi uśmiechnięta twarz Andreasa, albo… tak mi się przynajmniej zdawało.
- Będziesz śpiewać? – uśmiechnąłem się tajemniczo do Marty, przybliżając się i prawie krzycząc, by ta mogła cokolwiek usłyszeć.
- Oczywiście. Właśnie po to tu jesteśmy. Ty tez zaśpiewasz. – Odparła, pstrykając mnie palcem w nos. Kiedy podano nam alkohol, zaraz zamoczyłem w nim usta. 
- Ale pierwsze poczekam na Pauline, powinna już być. – Odpowiedziała Marta, a ja na jej słowa zakrztusiłem się napojem.
- Pa… Pauline tutaj będzie? – zapytałem, co raczej nie było potrzebne, bo w blasku kolorowego światła podążała już w naszą stronę rudowłosa. Uśmiechnęła się do Marty i kierując swój wzrok na mnie zrzedła jej mina. Ona chyba też zupełnie się mnie nie spodziewała. I vice versa.
Pauline usiadła obok Marty, mówiąc jej coś, czego ja nie dosłyszałem, albo po prostu nie miałem usłyszeć.
- Tom, idę zamówić jakąś piosenkę, bo te, które teraz prezentują są beznadziejne – powiedziała Marta, odchodząc od baru. Szybko chwyciłem ją za dłoń i przejechałem po niej palcami, jak po jakimś gładkim materiale.
- Jaką piosenkę zaśpiewasz?
- Tajemnica. – Puściła mi oczko, ukazując szereg swoich białych zębów i wyrwała się z uścisku.
Czyli zostałem sam z Pauline.

Nie, nie będę się do niej odzywał. Może tak będzie lepiej. Ona na pewno by tego nie chciała. Nie doprowadzę do kolejnej kłótni, tylko po to by pokazać swój honor.

Bo w pobliżu jest Marta. Schowam swoją pieprzoną dumę głęboko do kieszeni. Ja pierdolę, zaraz mnie coś trafi. Co mam zrobić?
Udawać, że nic się nie stało? Może ona już dawno zapomniała o tamtej sprawie…
Na pewno nie cierpi na zanik pamięci krótkotrwałej, więc nie mam co liczyć.


- Pauline… – jej imię samo padło z moich ust, kiedy myśli nie dawały mi spokoju. Dziewczyna niechętnie odwróciła głowę w moją stronę. Przeproś, przeproś, przeproś!
- Chcesz piwo? – wydukałem i po chwili zrozumiałem, jaki ze mnie idiota. No i na przeprosiny było już za późno.
- Mhm.
- Magiczne słowo.
- Spieprzaj.

Ej, nie było tak źle.
Cofnij. Było bardzo źle.
Podparłem głowę na łokciach i kiedy tylko przyszedł barman zamówiłem dwa piwa z malinowym sokiem. Powoli podsunąłem Rudej kufel pod nos. Nawet na niego nie spojrzała tylko ciągle pisała coś w swoim telefonie, uśmiechając się pod nosem.
Wzruszyłem ramionami, sącząc kolejny napój. Nie będzie mi przecież robić łaski.
Później zamówiłem kolejne piwo i następne…

- Okej, ludzie! – usłyszałem głos Marty i szybko odwróciłem wzrok ku scenie. Stała tam. W krótkich dżinsach i beżowej tunice. Widząc, jak oboje z Pauline patrzymy w jej stronę, pomachała do nas ręką. 
- Tę piosenkę chciałabym zadedykować mojej kuzynce Pauline i mojemu koledze Tomowi, którzy siedzą właśnie przy barze – wskazała na nas podbródkiem.
W pierwszej chwili nie wiedziałem, co się dzieje. To dla mnie ta piosenka? 
- Ona jest niesamowita! – krzyknąłem bardziej do siebie, patrząc z podziwem na Martę.
- Ale nie dla ciebie – odparła Pauline, chwytając za swoją szklankę z piwem i uśmiechając się perfidnie i zniknęła gdzieś w roztańczonym tłumie.

- Paris, London, L.A., Chicago, Tokio, Bagdad, New York. Here are the global Djs.
Moskau, Memphis, Cape Town, Dallas, Amsterdam, Boston, Berlin, San Francisco…

If you’re going to San Francisco,
be sure to wear some flowers in your hair,
If you’re going to San Francisco,
you’re gonna meet some gentle people there.

Śpiewała Marta, a ja nie mogłem oderwać od niej wzroku. Jej ruchy na scenie, to jak się poruszała, powodowało, że czułem niebiańską ekstazę. Chciałem krzyczeć, skakać, cieszyć się, jak małe dziecko. Miała piękny głos.
Kiedy muzyka ucichła i rozbrzmiały głośne oklaski (ja klaskałem najbardziej) pobiegłem, by jej pogratulować tak wspaniałego występu. Przedzierałem się przez pokaźny tłum, a w głowie ciągle mi szumiało. Dostrzegłem jej niewyraźną sylwetkę i mocno do siebie przytuliłem.
- Byłaś świetna! – wrzasnąłem wprost do jej ucha.
- Dziękuję. Teraz twoja kolej… – przejechała ciałem wzdłuż mojego, delikatnie zaciskając palce na moim ramieniu – Zaśpiewaj dla mnie.
To było jednoznaczne. Serce biło mi szalenie szybko. Chciałem pocałować ją w czoło, ale mój pocałunek trafił w pustkę, gdyż Marta odsunęła się ode mnie, by podać mikrofon. Zmieszałem się trochę i zauważyłem, że stojąca obok Pauline widziała ten incydent, a teraz zaśmiała się głośno.
Kilka chłopców pchnęło mnie w kierunku podestu tak, że prawie upadłem. Nerwowo przechwyciłem mikrofon od Marty. Wziąłem głęboki oddech, posyłając dziewczynie ostatnie spojrzenie. Zakręciło mi się w głowie. Chyba za dużo wypiłem.
- Ta piosenka dla… – zerknąłem na Martę, potem na Pauline. I uśmiechnąłem się szyderczo – Dla tej uroczej blondynki. Bo chyba się zakochałem.

Pamiętam tylko jej zdziwione spojrzenie i czerwony rumieniec wpływający na twarz. Uniosła w górę kąciki swoich ust, a ja zacząłem śpiewać piosenkę z naszego repertuaru. Unendlichkeit. 



*


- To jak będzie? Chcesz? – wysoki blondyn zamrugał śmiesznie brwiami, podsuwając Billowi pod nos niewielki woreczek. – Pierwsza działka za darmo.
Czarny popatrzył niepewnie przyjacielowi w oczy. Wziąć czy nie wziąć? W głowie kołatało mu się tysiąc myśli na sekundę. W końcu wyciągnął rękę po owy przedmiot i czując go w dłoni odetchnął z ulgą.
- Jest mi tak źle. – Wydukał cicho. – To chyba jedyne wyjście.
- Stary, świetnie cię rozumiem! Wszystkie laski mają poprzewracane w głowie, a ta twoja Siena już całkiem była… – Andreas zrobił kilka okrężnych ruchów wskazującym palcem wokół ucha – Sam wiesz… Znając ciebie, już pewnie zdążyłeś wypłakać się Tomusiowi w ramię – zaśmiał się.
- Szczerze mówiąc Tom nie wie o wszystkim. I chyba za to jest na mnie wściekły.
Blondyn pokiwał ze zrozumieniem głową. Ach, Kaulitz i te jego problemy…

Czarny delikatnie otworzył mały woreczek, który przed chwilą mocno ściskał w dłoni. Wypełniony był do połowy białym proszkiem. Nachylił powoli twarz, by wyczuć jakikolwiek zapach, jednak nie odczuł nic. Uniósł w górę głowę i zobaczył, jak Andreas go obserwuje.
- Nie bój się, to nie gryzie. – Odparł blondyn i zaczął się śmiać. – Tylko za pierwszym razem nie bierz tego dużo. Morfina łatwo uzależnia. Ale zobaczysz, jak ci będzie po niej dobrze. My sister is morfina.*
Bill lekko się wzdrygnął na słowa przyjaciela. Schował woreczek do kieszeni z cichą nadzieją, że może jednak nie będzie go potrzebował. Jego rozmyślania na temat narkotyku przerwał dzwonek dochodzącego sms’a. Odczytał wiadomość i szybko wstał z łózka. 
- Muszę lecieć. Cześć. I… dzięki za ten… no wiesz…
- Nie ma sprawy. Na razie, stary. – Andreas poklepał chłopaka po ramieniu. – Tylko… nie mów nic Tomowi. Nie musi wszystkiego wiedzieć.
Bill przytaknął głową. Ani słowa.

Andreas patrzył jak Czarny oddala się, a uśmiech, który przez cały czas miał na twarzy, zniknął jak ręką odjął. Nie podobała mu się ta cała sytuacja, ale należało ratować przyjaciela bez względu na wszystko.

_________________________

*"Pamiętnik Narkomanki", Barbara Rosiek.