A ja sprawię, że już nigdy nie będziesz musiała przychodzić tu z tego powodu...
2. Rozgryzłeś mnie.
Minęliśmy drogowskaz z napisem Magdeburg. Po drodze wysiedli Georg i Gustav. Szczęśliwi jak nigdy w życiu.
- Piękny zapach pięknego miasta.- Basista wciągnął powietrze i wysiadł z busa, machając do mnie i Billa ręką.
- A ja jadę na podbój szczupaków. Za jakie grzechy?- znużony Gustav przewrócił oczami, wychodząc za długowłosym z pojazdu.- Bliźniaki, nie znalazłoby się u was miejsce na dwa miesiące? Moglibyście mnie gdzieś schować i udawać przed moimi rodzicami, że zostałem porwany czy coś, no wiecie... taki mały kidnapping.
Postukałem się palcem w głowę, szczerząc zęby i stanowczo zaprzeczając głową, co spotkało się z wystawieniem środkowego palca przez blondyna.
Po kilku minutach drogi bus zatrzymał się pod naszym domem. Wziąłem torbę i gitarę na ramię i dostrzegając rude, napuszone włosy mamy mocno jej pomachałem. Przywitała nas silnymi uściskami, całując w policzki. Rozpakowałem swoje rzeczy i równo o dziewiętnastej zjedliśmy wspólną kolację. Tak jak kiedyś. Tylko, że teraz brakowało na to wszystko czasu. Po prostu nie było kiedy zasiąść w rodzinnym gronie i porozmawiać. Jedyną osobą, która zawsze była blisko mnie był Bill, jego towarzystwa chyba nigdy nie będzie mi dosyć.
Kiedy ja ostatni raz widziałem dziadka? Pewnie przez ten czas zdążył wyłysieć jak kolano i pozbyć się reszty zębów.
Wspomnienia utarły się w mojej pamięci aż za dobrze. Pamiętam, jak podczas jednego z obiadów brakowało Billa, a mama za nic w świecie nie chciała mi powiedzieć, co było powodem jego nieobecności. Wtedy po raz pierwszy bardzo się o niego martwiłem. Jak się później okazało - na darmo. Czarnowłosy po chwili przybiegł zdyszany, a w jego prawym łuku brwiowym zalśnił kolczyk.
- Dziękuję, mamo! - krzyczał jak małe dziecko i mocno przytulił rodzicielkę. Kiedy podszedł do mnie, ukazał szereg białych zębów i pochwalił się nowym piercingiem.
Tylko Bill był takim dziwakiem. Zawsze pachniał wanilią, kiedy coś mówił oblizywał usta, nudząc się, sprawdzał czym różnią się jego skarpetki tej samej pary, a gdy ktoś go zapytał, co teraz robi zazwyczaj odpowiadał, że maluje paznokcie. Ja najwyraźniej zacząłem sie do niego upodabniać.
Spojrzałem na wyświetlacz telefonu, który wskazywał godzinę dwudziestą. Pomimo jeszcze wczesnej pory wszedłem do swojego pokoju i odczuwając zmęczenie w mgnieniu oka zasnąłem.
Ciemny korytarz zdawał się nie mieć końca. Biegłem przed siebie na oślep,bezskutecznie szukając wyjścia. Czarne ściany coraz bardziej się zacieśniały.
- Światło!- krzyknąłem - Gdzieś musi być światło!
Mała iskierka zabłysnęła gdzieś na szarym końcu. Rzuciłem sie do ucieczki. Ogromne drzwi jakby wyrosły spod ziemi, a ja z trudem nacisnąłem mosiężną klamkę. Zdążyłem tylko zobaczyć napis, który malował się na nich. Twoje przeznaczenie.
- Tom! Tooom! Obudź się!
Zlany potem gwałtownie podskoczyłem na łóżku, ściskając w dłoni białe prześcieradło. Zerknąłem na zegarek, który pokazywał teraz północ. Twarz Billa była przysunięta do mojej na niebezpieczną odległość tak, że czułem jego oddech na sobie.
Bliźniak odsunął się i wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. Skrzywiłem minę i leniwie osunąłem się z łóżka, wydając z siebie nieskładny wyraz.
- Andreas przyszedł - Wydukał ciężko brat, prawie dławiąc się śmiechem.- Czeka na ciebie. Chce, żebyście poszli…
Reszty zdania nie dosłyszałem, bo chichot młodszego Kaulitza uniemożliwił mu dokończenie wypowiedzi.
- Możesz mi powiedzieć z czego cały czas się nabijasz? - warknąłem wreszcie, nie mogąc znieść jego dziwnego zadowolenia. Włożyłem stopy w swoje czerwone adidasy, czując jak brat uważnie mi się przygląda, próbując powstrzymać się przed następnymi salwami śmiechu.
Podszedłem do lustra, starając się go ignorować. Doprowadziłem do porządku codziennego swoje dredy i na głowę wcisnąłem czapkę bejsbolówkę, która spoczywała na szafce nocnej.
- Orgazm? - pisnął Bill, trzymając się za brzuch i ledwo łapiąc oddech.
- Co? - nie zrozumiałem pytania i wielkimi oczyma popatrzyłem na Czarnego.
- Musiałeś mieć ciekawy sen. Och, ach! - najwyraźniej zaczął mnie naśladować i po kolejnej porcji śmiechu, opuścił mój pokój. Stałem jak posąg. Czułem jak bardzo się czerwienię. Gdybym tylko mógł zobaczyć swoją twarz zapewne przybrałaby ona kolor świeżego pomidora. Tylko dlaczego, skoro mój sen miał zupełnie inny charakter?
- Czekaj! - zawołałem za nim, łapiąc go za rękaw bluzy. - Nie idziesz ze mną i z Andreasem?
- Nie dziś. Siena będzie na mnie czekać rano, sam rozumiesz.- Wzruszył ramionami i skręcił do swojego pokoju. Ciągle jeszcze słyszałem jego chichot.
Podciągnąłem spodnie w pasie i szybko zbiegłem schodami na dół. Widząc Andreasa opierającego się o ścianę szeroko się uśmiechnąłem.
- Cześć blondi. - Przywitałem się z nim charakterystycznym gestem ręki - Gdzie chcesz iść?
- Do NoName. Jak zawsze zresztą. Muszę ci kogoś przedstawić. - Odpowiedział uśmiechając się cynicznie, a ja przytaknąłem głową i oboje wyszliśmy z domu. Świetnie. Kolejny znalazł sobie dziewczynę. Jak tak dalej pójdzie to zostanę całkiem sam. Chociaż właściwie nie muszę obawiać się, że Andreas porzuci mnie dla jakiejś długonogiej blondynki na czas dłuższy niż jedną noc.
***
Kolorowe reflektory rozświetlały wnętrze ciemnego klubu. Wokół słychać było muzykę, rozmowy kilku osób i postukiwanie kieliszków. Siedziałem na wysokim krześle, przyglądając się tańczącym i sącząc Warsteinera.
Andreas chwilę rozmawiał z barmanem, po czym usiadł obok mnie i zatopił usta w bursztynowym napoju.
- Opowiadaj, co u ciebie?- zagadnąłem nagle, bawiąc się cienką rurką dołączoną do piwa - Masz kogoś?
Chłopak podniósł głowę znad swojej szklanki i tępo wbił we mnie wzrok.
- Stary, jaja sobie robisz? - zaśmiał się na całe gardło - Jedna zasada: poznać, przelecieć i rzucić. Twoja szkoła. Zapomniałeś już?
Przyjaciel przekrzywił śmiesznie głowę, jakby upewniając się, ze rozmawia z właściwą osobą, a ja tylko głęboko westchnąłem i pokręciłem z dezaprobatą głową. Nie, niestety nie zapomniałem.
Taki był nasz życiowy regulamin. Wykorzystywać dziewczyny do własnych potrzeb i traktowac je jako coś do bicia rekordu.
- Wyrosłem z tego. - Rzuciłem pod nosem, przypominając sobie słowa Billa na temat dojrzałości. Andreas nieznacznie się skrzywił .- Zmieniłem się.
Głośny śmiech blondyna rozniósł się po całym pomieszczeniu. Po chwili chłopak spoważniał, unosząc w górę brwi.
- Żartujesz sobie ze mnie, prawda?
- Dlaczego? - spytałem szybko z nadzwyczajnie dziwnym wyrazem twarzy - Po prostu uważam, że jestem już za stary na te nasze dziecinne gierki.
Wzruszyłem ramionami, nie czekając na jego reakcję.
- Ja sobie chcesz - powiedział i upił łyk swojego piwa - Czyli co, szukasz panny? Już widzę te nagłówki: Tom Kaulitz poszukuje dziewczyny na stały związek. Myślisz, że któraś się na to nabierze?
- Nie powiedziałem, że chcę z kimś być.- Zaprzeczyłem stanowczo, chociaż w głębi serca wiedziałem, że słowa przyjaciela to realia. Naprawdę chciałem coś zmienić, a dlaczego miałbym nie zaczynać od tego?
- Z twoich słów wynika, że jednak…
- Andreas, daj spokój! - prawie krzyknąłem, czując narastającą we mnie złość, że ciągnie mnie za język - Dobra, przyznaję się, masz rację.
Przyjaciel ponownie wydał z siebie wybuch śmiechu, a ja drugi raz dziś poczułem się czerwony jak burak. Nie odezwał się już tylko cicho chichotał i dalej pił swój alkohol.
Zastanawiałeś się kiedyś w jakim czasie, twoje życie może ulec zmianie? Jaka miara wystarczy, aby to się stało. Czy są to cztery lata, jak długość liceum? Jeden rok i osiem tygodni, jak trasa konertowa? Czy twoje życie może się zmienić w ciągu miesiąca albo tygodnia albo jednego dnia? Zawsze się spieszymy, żeby dorosnąć, żeby pójść w różne miejsca. Kiedy jesteś młody jedna godzina może wszystko zmienić.*
Czasami po prostu nie rozumiałem ludzi. Przytaczając tutaj własnego przyjaciela.
Człowiek przez całe życie przechodzi metamorfozy, w głębi niego trwają wielkie rewolucje. Kto mógłby przypuszczać, że dorosłość to tylko krótki przystanek do dojrzałości? Żyć znaczy zmieniać się, a być doskonałym znaczy przejść przez wiele zmian. Zdecydowanie należało coś zmienić, a po dzisiejszym zachowaniu brata i przyjaciela, ich najwyraźniej też.
- Skup się, Kaulitz. - Powiedział nagle Andreas, wodząc wzrokiem za rudowłosą dziewczyną, wycierającą kieliszki. - Wytłumaczę ci po co konkretnie chciałem tu przyjść.
Z jego zamierzeń mogłem wyczytać, że przez najbliższe minuty moim zadaniem jest obserwowanie dziewczyny. Czerwone kosmyki włosów niesfornie opadły jej na oczy. Szybkim gestem odgarnęła je za ucho i mimwolnie spojrzała w naszą stronę. Na widok Andreasa delikatnie przygryzła dolną wargę i spuściła wzrok. Jakby ze złego doświadczenia nie chciała na niego patrzeć.
Spojrzałem na bruneta. Z cwaniackim uśmiechem i wzrokiem pełnym pogardy obserwował dziewczynę. Ta z każdą chwilą stawała coraz bliżej nas, sięgając ręką po kolejne kieliszki do wytarcia.
Będąc zaledwie metr od nas syknęła przez zaciśnięte zęby, mierząc bruneta wzrokiem:
- Spadaj stąd, ostrzegam cię.
- Złość piękności szkodzi, nie słyszałaś? - wyszczerzył się Andreas - Przynieś nam po jeszcze jednym piwie.
Rudowłosa zmarszczyła czoło, odrzucając na plecy długie, ogniste włosy. Prychnęła cicho ze zlością.
_______________________
*OTH, Lucas